Rozum i godność człowieka - w Mundurze


Rośnie liczba funkcjonariuszy odchodzących do cywila. Resort spraw wewnętrznych dotąd z bezczelnym uśmieszkiem drapał się po opasłym kałdunie, głosząc, że wizja kadrowej hekatomby w nowym roku, to tylko mrukliwe bajania sfrustrowanych nierobów, którzy w służbie chcą się tylko nachapać.

Link - Więcej o nadspodziewanie licznych odejściach w tekście Seweryna Piaseckiego

A jednak... Nauki z 2021 roku nie poszły w las. Toczący się wtedy nieformalny, ale jednak masowy Wielki Protest Mundurowych, pokazał, kto jest kim w środowisku zawodowym służb mundurowych. Związki zawodowe odwróciły się od uczestników protestu, pozostawiając ich na pastwę mściwych resortowych Von Nogayów, którzy tu i ówdzie rozpanoszyli się, jak udzielni władcy. Związkowe Tłuste Koty, niczym kolonialni kompradorzy, wysługujące się stronie rządowej za cenę utraty resztek godności, podpisały wszystko, co im przedstawiciele władzy podsunęli, jako propozycję podwyżek uposażeń. W zapomnienie poszły uzgodnienia z listopada 2018 roku, tak mozolnie wywalczone w trakcie pamiętniej Psiej Grypy. Rząd złamał umowę, a sprostytuowane organy przedstawicielskie zadowoliły się osobistymi korzyściami, zamiast stać na straży interesu reprezentowanych funkcjonariuszy.

Potem były pokaźne premie, w których wypłacie pominięto nie tylko uczestników WPM 2021, ale całą masę funkcjonariuszy, którzy mieli pecha znaleźć się na złym zwolnieniu w złym czasie. Kryteria ustalali sobie lokalni dygnitarze służb, nieniepokojeni nawet śladową aktywnością nadzorczą ze strony komend głównych. Do wtóru temu draństwu, związkowe Tłuste Koty szydziły z dyskryminowanych funkcjonariuszy, pokazując w poczuciu pełnej bezkarności swoją prawdziwą naturę.

Link – Związek zawodowy szydzi z policjantów

Potem przyszedł rok 2022 i nastała moda na dodatki do uposażenia. ich siatka jest już tak skomplikowana, że chyba nawet sami autorzy już nie ogarniają, co się komu należy, w jakim trybie, po ilu latach służby i jak wpłynie na wysokość świadczenia emerytalnego. W mętnej wodzie najłatwiej ryby łowić. Pan Wąsik z Ministerstwa dwoił się i troił, aby z tej sterty zgniłych desek i spleśniałej dykty, ustrugać potiomkinowską szopkę dla naiwnych. Pięknie to w mediach wygląda, że rząd robi co może, aby jak najdłużej zatrzymać w służbie doświadczonych funkcjonariuszy. Pismak łyknie wszystko, bez wnikania, bo czasu szkoda. Tematy mkną, jak rącze konie na karuzeli. Na Ukrainie wojna, w Sejmie cyrk, w Paryżu barykady... Kto by to wszystko chciał weryfikować. I podają dalej do opinii publicznej ten resortowy bełkot. Nikt się nie dowie, że docelowa grupa beneficjentów owych rządowych zabiegów, to zasiedziałe kancelaryjne miernoty, doświadczone owszem, ale głównie w pierdzeniu w stołek. W tym – któż by pomyślał – związkowa brązowousta wierchuszka.

Link – Nasz słodki pieszczoch

Straż Graniczna otrzymała niedawno kilkaset nowiuśkich aut terenowych. Pięknie minister Kamiński opowiadał. Pięknie się potulni komendanci do obiektywów uśmiechali. I co? I strażnicy graniczni odchodzą do cywila. Ależ jak to! Tyle aut, tyle dodatków, tyle Etosu na zupę dla każdej rodziny...

A tak to. RIGCZ. Rozum i godność człowieka. W końcu masa krytyczna upodlenia została przekroczona. Nowe auta, tak? A co komendant Praga pitolił w ubiegłym roku? Ministerstwo zwróciło się do niego o opinię, bo Związkowcy z Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej – prawdziwi Związkowcy, nie przebierańcy z grupy rekonstrukcyjnej - wystąpili z wnioskiem, aby pojazdy służbowe objąć ubezpieczeniem wypadkowym. Obecnie za uszkodzenie sprzętu w toku działań płaci sam funkcjonariusz, może się ubezpieczyć, ale we własnym zakresie. Praga się wypiął i jeszcze pogardliwie drwił, że skoro funkcjonariusze w działaniach uszkadzają samochody, to widocznie nie czytali instrukcji obsługi. Poza tym według niego strona służbowa nie może ubezpieczyć swojego sprzętu, bo wtedy funkcjonariusze przestaną o niego dbać.

No czyli? Tak, podwładni Pragi, to w jego oczach niepiśmienne matoły, którym tylko niedbalstwo w głowie. Wielki Pracuś-Kancelista, mistrz ciętej riposty.

Link – Temu Pradze już dziękujemy

A inny przykład: jak jest traktowany funkcjonariusz, który rozlicza delegację? No jak? Jak złodziej, któremu tylko przez przypadek nie udało się jeszcze okraść własnej formacji. Wszelkie świadczenia, urlopy, naliczanie należności – wszystko to odbywa się tak, jakby miejscowy przełożony dawał ze swojego. Dać jak najmniej i jak najpóźniej. Plebsowi zapchać gęby Etosem, a samemu pobierać sowite kwartalniki.

Ludzie mają swój rozum, choć łatwo wielu z nich zastraszyć, gdy w grę wchodzi niska ranga i rodzina na utrzymaniu. Biedny nie znaczy głupi. Zastraszony nie znaczy tchórz. Będący w służbie nie znaczy lokaj. Lokaje i sługusy, to ta upasiona zgraja związkowych prostytutek, a nie mundurowe masy toczące codzienne boje z patusami, pożarami, przemytem, a na dodatek jeszcze z własnymi przełożonymi.

RIGCZ, panie Wąsik.

Rozum i godność człowieka. Dodatki możecie sobie wsadzić tam, skąd je wycisnęliście na negocjacyjny stół. Który dodatek w który dokładnie otwór, i kiedy, to już uzgodnijcie z Tłustymi Kotami, łatwo znajdziecie wspólny, ekhm, język.

Funkcjonariuszowi przede wszystkim należy się szacunek w miejscu pełnienia służby. Nie lśniący radiowóz, czy widok nowych mebli u szefa. Jest prosta zasada, proste kryterium: na kim się oszczędza, tego się nie szanuje. W 2023 roku upodleni funkcjonariusze pokazali rządowi środkowy palec. Na odchodne.

[]

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bartas - nieśmieszny błazenek

PSP Nowy Tomyśl - Kołdyk i Damian szampańsko

Co było w Bydgoskiej Policji przed Markiewiczem? Prąd