KMP Białystok - Wesołowski, pozdrawia cię Iza

 



Mętna woda, zamordyzm i uporczywe bezczelne łgarstwo. Okłamano nawet interweniującego posła, próbując w odpowiedzi na jego pismo, zdeprecjonować policjantkę, jako mierną i niewyróżniającą się w służbie. Pomimo, że wyróżniana była wielokrotnie, w tym nagrodą Komendanta Głównego.

Działo się to w Białymstoku, świeża sprawa - 2022/23. Parszywiec, chroniony przez betonową administrację, upaja się władzą, a jego ofiara zasuwa w Biedrze.

Najpierw

Najpierw były te dwie interwencje. Albo nie, trzeba się bardziej cofnąć na osi czasu. Najpierw Iza wstąpiła w szeregi Policji. Był rok 2002, dawno. Prawnik, to znaczy magister nauk prawnych.
- Pracę magisterską pisałam o Policji, taka byłam napalona do służby.

A po dwudziestu latach magister Iza dalej wdziewała mundur starszego sierżanta sztabowego na trzeciej grupie. I tak to jest w służbach. Jak nie masz pleców, to sobie może pan Wąsik nawijać makaron na uszy o dodatkach, sratkach. Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie tkwił w syfie, gdy ma zapitalać na najniższych grupach i jeszcze się użerać z przełożonymi, którzy zamiast organizować człowiekowi warunki, żeby mógł służbę sprawować efektywnie i z satysfakcją, nie tylko rzucają mu kłody pod nogi, ale jeszcze traktują gorzej niż bandytę.

Iza

Iza Zalesko, to dojrzała babka. Jest trochę, jak John Wick – skupiona, oddana i cholernie zdeterminowana. Co prawda nie zabiła trzech drabów ołówkiem w barze, ale napotykani na służbowej ścieżce różni Von Nogaye z mikrym przyrodzeniem, boleśnie przekonali się, że nie warto z nią zadzierać. Taka rezolutna postawa budzi u dystyngowanych miernot chęć odwetu. Zjawisko dobrze znane w każdej formacji i opisane na wiele sposobów. Kompetencyjni impotenci, gdy dostaną fangę od niezależnej podwładnej, nie ustaną, dopóki nie wywrą pomsty.

Wesołowski, miejski komendant w Białymstoku, skrupulatnie zapełniał flakonik na doznane afronty i wyczekiwał sposobności...


Interwencja pierwsza – napruty pan domu

16 listopada 2021 roku patrol Izy interweniował, bo żona miała czelność wyjść do fryzjera, a pan mąż, napruty jak szpadel, nie chciał jej z powrotem wpuścić. Policjanci zaczęli zdecydowanie domagać się otwarcia drzwi, ale żona uznała, że aż tak nie trzeba, bo mężu jaki jest, taki jest, ale dość szybko para z niego ulatuje i znowu upodabnia się do homo sapiensa. Po kilkunastu minutach łyknięty gospodarz rozwarł zasuwy i wpuścił przybyszy do zamku. Jednak pewne formalności wymagały dopełnienia. A w trakcie dochodziło do przepychanek słownych. Na rzucone przez gospodarza wyzywającym tonem „Co!” Iza odpowiedziała „Chujów sto”, stanowczo ale uprzejmie, w rezultacie adwersarz wreszcie się wyciszył.

Jedynym świadkiem tej wymiany uszczypliwości była kamerka nasobna. Nikt nie zgłaszał pretensji. Ani żona w koafiurze, ani mąż na fleku, ani koledzy z patrolu. Kogoś jednak uwierał cierń w tyłku.

Bakun

Nadkomisarz Radosław Bakun, zastępca naczelnika Wydziału Patrolowo-Interwencyjnego.

Potrafi samorzutnie robić ludziom wewnętrzne postępowania za niezrealizowanie KZD, niepodpisanie OK-9, nieprzedstawienie się na nagraniu z kamery. W okresie pandemii czepiał się o brak maseczki podczas interwencji, bo na nagraniu z kamery twarz policjanta odbiła się w szybie pojazdu. Wtedy Bakun wzywał do siebie takiego policjanta i proponował mandat w wysokości 20 złotych za załatwienie tematu.

„Chujów sto” zmysłowo wsunęło się do uszu Bakuna i bliski ekstazy sporządził stosowny dokument, obciążający Izę za najstraszliwsze zbrodnie.


Interwencja druga – durny żołdak

To było miesiąc później, 14 grudnia 2021 roku. W galerii handlowej patrol Izy natknął się na delikwenta, który potem okazał się podporucznikiem Wojska Polskiego. Niebywałe, że Wojsko toleruje w swoich szeregach takiego imbecyla.

Imbecyl celowo przemieszczał się kilka metrów przed patrolem, ostentacyjnie wymachując maseczką, którą zamiast na durnym pysku, miał nasuniętą na nadgarstek. Był to okres wzmożonych kontroli policyjnych, egzekwujących nakaz noszenia maseczek w miejscach publicznych. Jesteś policjantem i dostajesz zadanie. Zgadzasz się z tymi nakazami, czy nie, rozkaz wykonać trzeba. Funkcjonariusze zawsze starali się to robić taktownie i ugodowo. Wiadomo, że temat budził kontrowersje, a do tego przez kraj przewalały się stada płaskoziemców, wypatrujących tylko pretekstu, żeby zrobić zadymę.

Tak było również i tym razem. Ale nie do końca, bo imbecyl zachowywał się tak namolnie, że Iza jednak straciła cierpliwość. Patrol przystąpił do interwencji. Wezwano durnia do wylegitymowania się, a gdy ten odmówił, doszło do zglebowania i zapakowania w dyliżans. Na polecenie okazania dokumentu tożsamości imbecyl bezczelnie odpalił: - Zastanowię się – po czym zaczął startować z łapami. Iza oświadczyła, że nie zamierza się dalej pierdolić i zaraz potraktuje go gazem.

Wśród kwików i lamentów imbecyl udał się w przymusową podróż na komisariat, gdzie przeszedł całą procedurę dla zdebilałych zadymiarzy, bo Żandarmeria Wojskowa poinformowała, że nie może się nim zająć i musi to zrobić Policja. Imbecyl okazał się mściwą szumowiną i nasłał na funkcjonariuszy swojego adwokata. Adwokat, wiadomo, użył wszystkiego, co fantazja podsunęła, żeby dowalić policjantom. Komunikat Izy o niepierdoleniu się, niestety wrócił z siłą bumerangu.

Co można powiedzieć o człowieku, który służąc w jednej formacji, utrudnia służbę człowiekowi, który służy w innej formacji? Kanalia? Wesz? Parszywiec? Katalog określeń jest pokaźny i obejmuje głównie wulgaryzmy.

Nie dość, że poskarżył się adwokat imbecyla, to jeszcze szczapy na stos zaczęła dorzucać strona służbowa. Jest taki Wrzesiński, nadkomisarz od „oględzin nagrań z kamer nasobnych”. Z braku innych kompetencji, tę rozwinął u siebie, jak jakąś trzecią nogę. On widzi na nagraniach wszystko, łącznie z intencjami nagrywanych funkcjonariuszy. Dyrektywny ton Izy – ale nie ten wulgaryzm, tylko ton głosu, którym funkcjonariusz podaje polecenia – Wrzesiński w oficjalnym kwicie z „oględzin” określił, jako „wywyższający się” i „pogardliwy”.

A Bakun, dokładając swoje trzy gramy inteligencji, zaczął pouczać Izę, że no przecież jak obywatel powiedział, że chce się zastanowić, czy wykonać polecenie policjanta, to trzeba było poczekać, aż się skończy zastanawiać. - Naczelniku, a ile ten czas do zastanowienia wynosi? Bo niektórym namysł zajmuje i pół dnia. To tyle mieliśmy czekać? – na to Bakun odpowiedzi nie znalazł, ale niepierdolenie się dołączyło do stu chujów w jego klaserku z napisem „Zbrodnie Izy”.

Niebieska karta

Po interwencji tam w mieszkaniu, z tym pijanym mężem, znaleźli się badacze pisma, którzy nie mogli przeboleć, że Iza gościowi nie założyła niebieskiej karty. No bo to normalny przemocowiec. A Iza im na to, że pijaństwo i przemoc, to nie są pojęcia tożsame. Tamci dalej swoje, aż wreszcie się odczepili, gdy Iza przedłożyła im oficjalne stanowisko takiej facetki, która jest koordynatorką czegoś tam w Policji. Tytuły przed nazwiskiem dłuższe, niż samo nazwisko, no to zamknęli japy. Ale kolejna zadra doszła do kolekcji. Nie ma nic gorszego, niż urażona ambicja niekompetentnego jełopa, omyłkowo zwanego przełożonym.

Depresja

Iza cierpi na depresję, tę dżumę naszych czasów. To jej nie wyróżnia z tłumu. Potrafi z tym żyć, dostosowując się do cyklu choroby. Depresja atakuje raz w roku, gdzieś tak na dwa tygodnie. Widząc nadciągające symptomy, Iza co roku brała wtedy połowę urlopu. Nikt nie tracił, nikt nie nadstawiał karku, nikt nie pracował za kogoś. Urlop przysługuje, a odpadały wątpliwości, czy czasem L-4 nie jest naciągane.

Trzeba dodać, że te ataki są bardzo silne, człowiek musi wręcz wycisnąć z siebie resztki energii, skumulowane jeszcze gdzieś w mięśniach, żeby w ogóle wypełznąć z łóżka. W 2022 roku depresja Izy przebiegła jednak trochę ciężej. Dwa tygodnie antraktu nie wystarczyły. Zaszła konieczność pójścia na zwolnienie. Najlepsze lekarstwo, to wysiłek fizyczny. O ile się zdoła doczołgać do obiektu. Iza zdołała i wykupiła karnet na siłkę. Jakaś zawistna menda postanowiła zrobić z tego użytek i złożyła donos do przełożonych. Jest taka Grzybowska, zastępca naczelnika kadr.

Grzybowska

Grzybowska napisała do klubu, w którym mieści się ta siłownia, podając pełne dane Izy, wraz z faktem odbywania leczenia i prowadzeniem postępowania wobec funkcjonariuszki. Celem było ustalenie dat wejść na siłownię.

Chory może chodzić, znacie to? Gdyby treningi dotyczyły osoby, która miga się od służby, symulując gruźlicę, czy koronawirusa, to faktycznie miałoby miejsce złamanie prawa. Ale w przypadku depresji? I to jeszcze, żeby z takiego gówna notatkę urzędową sporządzać? Urzędową, nie służbową. Z czym ty się Grzybowska pozamieniałaś? I na co. Sprawa otarła się o adwokata Izy, któremu Grzybowska oznajmiła, że o tym klubie podsłyszała w rozmowie na korytarzu. Takie rzetelne źródło. No w sumie czego się spodziewać po kadrowcu, klasy? Iza zawiadomiła prokuraturę, a jednocześnie oczekuje na konfrontację w sądzie administracyjnym.


Jak nie kijem, to etyką

Po tym, jak ten imbecyl z Wojska wszczął gównoburzę, sprawa niepierdolenia się trafiła na wokandę. Iza sama przyznała, że brzydko wyszło, bo funkcjonariusz powinien zważać na słowa. Dobrowolnie wystąpiła o ukaranie. Za to grozi grzywna dwieście złotych, przeklinanie w miejscu publicznym. Ale sąd... złagodził wymiar kary i poprzestał na naganie. Bo to się zdarzyło pierwszy raz, podsądna wyraziła skruchę, a w złożonych wyjaśnieniach nie pozostawiła wątpliwości, że wulgarny zwrot niefortunnie jej się „wypsnął”.

Ale ale! Tu miał miejsce koniec świata! Tak przynajmniej stwierdził Wesołowski, który na Izę nasłał psy łańcuchowe reżimu. Wszczęto postępowanie dyscyplinarne, orzekając ostrzeżenie o niepełnej przydatności do służby na zajmowanym stanowisku. Referenta na trzeciej grupie. Za taki bzdet wypalili z kolubryny. Zemsta za wszystkie upokorzenia, gdy krótkie siurki nie sięgały do poprzeczki z napisem „pojedynek intelektualny”.

Kolejna sprawa, która trafiła do sądu administracyjnego, obecnie w toku.

Księgowa z kałachem

Wesołowski wyznaczył Izę na patrol, pomimo, że od lekarza miała kwit, zalecający czasowe unikanie tej formy służby, to znaczy służby z bronią. Iza na służbę się stawiła, giwerę pobrała, ale na patrol nie została wysłana, bo się Wesołowski pokapował, że ukręcił bat na siebie. I weź tu teraz z tego wybrnij. Zaczęły się cyrki. Że przełożony uprawnień nie przekroczył, bo przecież policjantka patrolu nie odbyła. No ale po co kazano jej pobrać klamkę? Towarzystwo wzajemnej koprofagii pogubiło się w krętactwach. Jako przeciwśrodek wybrano atak. Atak na Izę.

Funkcjonariuszkę zwolniono z Policji pod pretekstem trwałej niezdolności do służby z bronią. Było to bezczelne i jawne łgarstwo, bo zalecenie od lekarza miało charakter czasowy. Chodziło bardziej o unikanie takiej formy służby, w której nie ściśle sama broń jest problemem, ale potencjalna konieczność konfrontowania się z wszelkiej maści pretendentami do konfrontacji. Niech dziewczyna naładuje akumulatory, otrząśnie się z corocznej depresji. A ci ją wyrzucili. Złożyła odwołanie, zwróciła się też o pomoc do posła.

Odwołanie odrzucono, sygnował to jakiś przydupas „z upoważnienia” Szymczyka Głównego. Posłowi odpisano, że co on tu w ogóle traci czas, przecież Iza, to miernota, niewarta, żeby taka szacowna persona pochylała się nad sprawą. Nakłamali, że Iza nie wyróżniała się w służbie. Iza się w służbie wyróżniała i wielokrotnie zwiększano jej jednorazowo dodatek o kilkaset złotych. To było jeszcze przed wojną, przed inflacją, gdy kilkaset złotych miało wartość dzisiejszego tysiąca. Do tego w 2016 roku dostała nagrodę Komendanta Głównego Policji.

To prawda, że tę nagrodę często dostają pożałowania godne pustaki, ale przecież to nie jest reguła. Nagroda Głównego wciąż ma swój kaliber i wydźwięk. A podnóżkowi szoguna oficjalnie stwierdzili, że to nic takiego.

Pojawił się też argument, że Wesołowski i tak jest wporzo gość, bo przez długi czas, uwaga... przymykał oko na depresję Izy i wręcz poczuł się oszukany przez nią, gdy jej przypadłość okazała się trwała. „Przymykał oko”. Przymykać oko to można na pijaństwo podwładnego, albo na to, że jest obleśnym zboczkiem, zdradzającym żonę, zresztą zatrudnioną w tej samej komendzie. To znaczy, nie można, ale się przymyka. Semantycznie to pasuje jedno do drugiego. Ale przymykać oko na co? Na to, że funkcjonariuszka zamiast brać zwolnienie, radzi sobie z problemem w ramach przysługującego urlopu? To trzeba być naprawdę Wesołowskim.

W odpowiedzi na pismo posła, podano, że oni by może Izę zostawili w służbie, ale no niestety, to przeciwwskazanie od lekarza do służby z bronią. Ojej ojej, bo w Policji nie ma takich mundurowych etatów, gdzie by funkcjonariusz nie musiał mieć broni. To jest łajdactwo w klinicznej wręcz postaci, bo wystarczy przejść się do księgowości, chociażby. No? I ile tam, Wesołowski z Grzybowską, naliczycie uzbrojonych po zęby ogrów w kominiarkach, ślęczących nad kalkulatorami? Każdy funkcjonariusz giwerę na stanie ma, ale tyko nieliczni na co dzień pobierają ją na wyposażenie do służby. Podsuwanie takich bredni posłowi, to obraza jego inteligencji.

Sprawa zwolnienia Izy z Policji też jest w toku i czeka na rozstrzygnięcie przed sądem administracyjnym, a waleczna babka użera się z klientami w Biedrze, trochę jak ten Iniemamocny w ubezpieczeniach.

Bielawski

Kumpel Wesołowskiego, został niedawno zastępcą komendanta powiatowego w Bielsku Podlaskim. Przeszedł tam z KPP Wysokie Mazowieckie, też z zastępcy. Grzał tam stołek niecały rok. A jeszcze wcześniej był naczelnikiem Wydziału Patrolowo-Interwencyjnego KMP Białystok, tam, gdzie komenderuje Wesołowski.

Bielawski zasłynął tym, że narzucał się młodej policjantce z amorami, żonaty gościu. A gdy ta odrzuciła jego wiejskie zaloty, zaczął się mścić w starym sprawdzonym stylu seksistowskiego mobera, „dojeżdżając” funkcjonariuszkę permanentnym wyznaczaniem do patrolu pieszego, weekend nie weekend, święta nie święta, sylwester nie sylwester. Przy czym o wszystko się czepiał, on i usłużny Bakun. Doszło do tego, że w okresie opiniowania, policjantce wystawiono zaniżone oceny, a opinię przetrzymał u siebie Wesołowski, aż minął termin i zainteresowana nie mogła się od niej odwołać.

Bielawski - KPP Wysokie Mazowieckie

Bielawski - KPP Bielsk Podlaski

Bakun raz jeszcze

Gdy za którymś razem dziewczyna, ta z opowieści powyżej, wybuchła emocjonalnie, bo znowu dostała patrol pieszy, Bakun się osrał służbowo i wezwał karetkę. Za późno sobie uświadomił, że wyszedł na durnia, ale żeby wyjść z twarzą, nałgał obsadzie ambulansu, że musiał ich wezwać, bo ta podwładna chciała się zastrzelić. A potem podżegał jej koleżanki, aby sporządziły notatki, powielające jego załganą wersję.

Trafny

Trafny, to nazwisko. Naczelnik WPI. Można by o nim długo pisać, ale szkoda prądu, nie jest tego wart. Generalnie facio, który wcześniej, jako policjant z gminu, nie był, mówiąc najdelikatniej, wolny od ludzkich przywar, gdy objął kierownicze stanowisko, stał się vonnogajszy od Von Nogaya. Lista jego wyczynów jest długa i powszechnie w białostockiej KMP znana.


Rozdział przedostatni

Dlaczego przedostatni? Bo sprawa Izy, rozdzielona na kilka wątków, w każdym z nich nadal się toczy. Komendę Miejską Policji w Białymstoku obsiadła ekipa o wyostrzonym instynkcie samowładztwa, działająca w poczuciu pełnej bezkarności, bo nawet, jeśli coś wypłynie poza Podlasie i dotrze do stolicy, to tam jest tuszowane przez łgarzy, którzy bezczelnie wytrzeszczają gały na zadających kłopotliwe pytania.

I gdzie ten szacunek do podwładnych, panie Szymczyk? Gdzie umiar i zdrowy rozsądek? W sprawie granatnika i wesela córki, domagał się pan, aby w ocenie wydarzeń media zachowały przyzwoitość. Media, a w ślad za nimi czytelnicy. A sam, co? Nie kiwnął pan palcem, gdy doświadczoną policjantkę na prowincji zgraja szubrawców obskoczyła, jak stado hien. I do kogo ona się może zwrócić?

Są jeszcze związkowcy. U nich Iza szukała wsparcia i pomocy. Zbył ją Jankowski Rafał, boss NSZZ Policjantów i tak samo zbył ją zastępca Jankowskiego, Nowak Benedykt.

Jeszcze wróćmy do wiceministra Wąsika, tego od tych sralisów mazgalisów, typu „dziadkowe”, „akcja 32” i „mumia plus”. Panie Wąsik, z czym do ludzi? Kogo pan chce w służbie zatrzymać? W tym syfie. Kto zostanie? No, Jankowski, Wesołowski, Bakun, Bielawski, Grzybowska – oni, może pan być pewien, pociągną w służbie dopóty, dopóki ręka będzie miała siłę dzierżyć kabzę.

Do niedawna szklanym sufitem dla większości funkcjonariuszy była druga grupa uposażenia, obecnie taką zaporową rolę spełnia grupa trzecia.


[]

Materiał uzupełniający:

Rozum i godność człowieka - w Mundurze

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bartas - nieśmieszny błazenek

Stefański z PSP - cztery łapy mobbera

Ura Bura - Szef Spalonego Podwóra